Dziennik z epidemii. Dzień 17



Właściwie to nie wiem, dlaczego ostatnimi czasy mój dantejski blog zmienił się w dziennik z epidemii. Może powinienem założyć oddzielne dziennik a tutaj wrócić do dawnego trybu, na przykład do zarzucanego wątku o związkach improwizacji i chrześcijaństwa? Na razie jednak nie czuję jeszcze palącej potrzeby otwierania nowego bloga robienia, robienia jakieś przeprowadzki w nowe miejsce w internecie, tym bardziej że nie znoszę przeprowadzek.
Na razie po trosze broni mnie fakt, że w jakimś stopniu struktura tego bloga odzwierciedla moją nieuporządkowaną osobowość i bałaganiarski styl pracy i myślenia. Podziwiam ludzi którzy potrafią pracować w sposób uporządkowany, wyznaczają sobie jakiś program i ściśle się trzymają tego co sobie ustalili. Ja zaś mając przed sobą jakąś listę rzeczy do zrobienia najpierw jadę od góry docieram do 30%, a potem z ciekawości zerkam na to co jest na dole i odruchowo zajmuje się rzeczami z dolnej części listy. Ot tak, żeby nie było nudno.
Jestem osobowością encyklopedyczną. Kiedy w dzieciństwie dostałem moją pierwszą encyklopedię. Tamta zwykła encyklopedia PWN była dla mnie tym, czym dla Martyniuka były oczy zielone. Normalnie przez nią zwariowałem. Przez rok zdążyłem się nauczyć wszystkich haseł do litery  D niemalże na pamięć. Przy E już straciłem zapał. Miałem wtedy tylko 14 lat!
Internet został wymyślony dla mnie. Gdy powstała Wikipedia potrafiłem ją czytać przez 2 tygodnie z rzędu, po 10 lub czasem 12 godzin dziennie. Nigdy nie spotkałem równie dziwnej osoby co ja.
Najbardziej cieszy mnie fakt, że pomimo epidemii mogę tutaj wreszcie pisać o czym innym. Pozwala mi na to Brzozów, wolność, którą tu się mogę cieszyć, puste szlaki pośród pól, Cicha domy i podwórza wypełnione odległym, ledwie słyszalnym szczekaniem psów gdzieś z oddali. Chyba nie nadaje się do życia w dużym mieście, a już na pewno nie latem, a tym bardziej w czasie epidemii. To co było plusem warszawskiego życia, szybki transport, poznawanie nowych ludzi, dostawa nie od życia coraz to nowych szans, uczenie się od innych, to wszystko teraz trwa w jakimś dziwnym zawieszeniu. nawet gdy otworzą za kilka dni sklepy odzieżowe, salony fryzjerskie i kosmetyczne, to wiele brush i tak będzie jeszcze długo zawieszeniu, chociażby warsztaty improwizacji teatralnej.
Nie będę się jednak tym zajmował. Oddycham wolnością, piję smaczną wodę, nauczyłem się wstawać wcześnie, razem ze słońcem i kłaść przed północą. Wiem że po powrocie do Warszawy utracę część z tych rzeczy może nawet wszystkie... Duże miasto nigdy nie śpi, mocno oświetlone ulice, samochody, tramwaje, autobusy. To wszystko zbyt męczące, zbyt głośne, zbyt ruchliwe dla takiego introwertyka jak ja. A może to po prostu starość?

Komentarze

Popularne posty