Pierwszy dzień wolności

Właśnie zakończyłem 27 dni kwarantanny. 

Dziś wreszcie koniec tego bezsensownego, dziwnego więzienia, na które mnie skazano, choć miałem negatywny wynik testu (rodzice niestety nie, i dlatego mnie to spotkało). Chyba z trudem to do mnie jeszcze dociera, bo zarówno czas, jak i przestrzeń wciąż nie funkcjonują w mojej głowie tak, jak funkcjonowały jeszcze miesiąc temu. Czułem się jak człowiek chodzący z niewidzialną obrożą, oczekujący codziennych kontroli policji, szukający radości to w sporcie, to w rozmowach, to w oglądaniu bociana z balkonu. 

Mimo tego, jednak poważnego obciążenia, te dwa i pół miesiąca spędzone na wsi, z dala od Warszawy, miało tez swoje plusy. Od dawna nie czulem takiego wyciszenia i spokoju jak teraz. Wszystko dzieje się spokojnie, czasem aż za bardzo.  Na każdą sprawę jest czas, nie ma presji uciekającego życia, które trzeba konsumować, zanim się skończy. 

Komentarze

Popularne posty