Kwarantanna

Czas na kwarantannie mija inaczej. Ta sama przestrzeń, która inspirowała, dawała wolność, może stać się chwilami przytłaczająca i nie do zniesienia. 
Gdy widzisz bociana, spontanicznie wylatującego z gniazda naprzeciw domu...
Gdy widzisz spacerującego psa, faceta na rowerze, biegające dzieci...

Na szczęście tu, na wsi, jest całkiem duże podwórko. 
Mój spacerniak wcale nie jest taki zły, mam ładny widok na bocianie gniazdo przed domem, dostojny wiatrak, a z tyłu piękny widok na pola i las w oddali.
Jest też internet, ale on nie w pełni zastąpi obecności, realności i poczucia pełnego uczestnictwa w życiu.
Ale dobrze, że jest.

Do tego ta pogoda, taka jakaś osłabiająca, usypiająca... Trudno skupić myśli, skoncentrować się, ale wiadomo, to wszystko jest tylko przejściowe. I pogoda przejściowa, i kwarantanna, i wieś, i kontrole policji, w ogóle samo życie przecież kiedyś przeminie. 

Fot. https://www.dreamstime.com/

Samo życie jest taką kwarantanną. Przyczepieni do ziemi, mamy swój czas do przeżycia. Nawet jeśli wzbijamy się samolotem pod niebo, wracamy tam, skąd przybyliśmy - na ziemię, do domu, pilnować własnego podwórka.   

Dlatego nie załamuję się i żyję nadzieją; tą prawdziwą, nieprzemijającą. Nadzieją, która obiecuje niebo, nawet bez płacenia za bilet. Niebo, którego mogę doświadczyć już tu, na ziemi, na swoim podwórku, o ile doświadczam bliskości Boga.  I dzięki relacji z nim, z więźnia epidemii mogę stawać się coraz większym więźniem miłości, niewolnikiem Boga. 

To mi przywraca siłę. Zwłaszcza w chwilach, gdy przeżywam samotność, cierpienie, niezrozumienie, a nawet odrzucenie. Staram się wtedy pamiętać, że z największego upokorzenia, odrzucenia, nawet z odrzucenia w śmierć, istnieje wyjście, i nazywa się ono zmartwychwstaniem.

Dziś liczy się dla mnie to, że moja mama żyje. Znalazła się w szpitalu za sprawą covidu, w ubiegłą niedzielę, ale dziś, w kolejną niedzielę wiemy już, że zdrowieje. 

Wydawało się nam, że ją utracimy, a ona wraca do nas żywa. Tego cudu nie da się zapomnieć, cudu wymodlonego, oczekiwanego, ale też potrzebnego, by ten kolejny raz uwierzyć. Uwierzyć, że większym cudem jest odzyskać życie, niż żyć - tak sobie po prostu sobie egzystować na tym świecie i nie zdawać sobie sprawy, jak wielki skarb otrzymaliśmy.

Dawco życia, dziękuję Ci za wszystko, co od Ciebie otrzymałem. 

Ofiarujesz więcej i hojniej niż się spodziewam. Dzięki Ci. 

Komentarze

Popularne posty