Wakacje w epidemii

 



Dopóki człowiek jest na łonie natury, można zapomnieć o epidemii. W górskim lesie, a jednoczeđnie z dala od lasu ludzkich głów, można poczuć to, co od wieków niezmienne. Góry spoglądające na nas z wysoka od pokoleń w tym samym kształcie. Głowy drzew, którym możesz wyznać wszystko, stanąć z nimi twarzą w twarz. Dopiero po chwili widzisz, że choć ich głowy są na Twojej wysokości, to reszta ich ciała wyrasta z przerażająco głebokiej przepaści.

Widzę rwącą rzekę, która od tysięcy lat uparcie drąży glebę i skały, zaś dla pienińskiego nowicjusza wydaje się jasną wstęgą, spontanicznie wypuszczoną z ręki gdzieś hen, między góry i pagórki... Gdy widzisz ją po raz pierwszy, nie wiesz dokąd Cię zaprowadzi i z ciekawością obserwujesz, jak odbija w prawo i lewo, płynąc sekretnym, niespodziewanym nurtem. 

Z kolei miejski etap podróży przypomniał mi o epidemii. Rzeszów, Tarnów, Łańcut zasmuciły mnie zamkniętymi muzeami, kolejkami do zamku, a wreszcie maseczkami na ulicach i parkach w czerwonej strefie Nowego Sącza. Widzę tych zamaskowanych ludzi i staram się wyciszyć obawy, popijam kawę, dopijam piwo. Dopóki jest kawa w filiżance, jest spokój, ale do kiedy? Czy wróci zwykłe życie? Czy strach i nieufność stanie się standardem w naszym świecie? Może wakacje, praca i msza z domu zostaną nazwane niebawem ostrożnością i postawą godną naśladowania? 
Nie boję się samotności, przeżyję ją. Znam jej radość i smutek. Martwi mnie tylko, czy zniesie ją nasz świat, w obecnym kształcie, tak pełen nienawiści, wrogości i podziałów. Przeniesienie tych wszystkich dyskusji i protestów do internetu na pewno tych kłótni nie uczłowieczy, stanie się odwrotnie.
Jednocześnie wierzę, że jako ludzie znajdziemy sposób na uratowanie siebie, że odkryjemy jakąś nową, ale prawdziwą solidarność, która nie będzie jednodniowym hasłem, lecz urzeczywistni się poprzez realne czyny, płynące nie z chęci zdobycia pieniędzy czy zbudowania wizerunku na tej tragedii, lecz z wiary w ludzi, z nadziei, która jest większa od strachu i prawdziwej miłości, która wybacza i zapomina przeszłość.

Komentarze

Ula pisze…
Pięknie napisane.
Ja myślę, że zwykłe życie wróci bardzo szybko, już wraca. Większość ludzi coraz mniej się przejmuje epidemią - chcą po prostu żyć, tak jak wcześniej, bez ograniczeń. Strach nigdy nie trwa wiecznie. Tak jak w czasie wojny ludzie się przyzwyczaili do nieludzkich często warunków, tak i teraz się przyzwyczajają. Człowiek to najodporniejszy gatunek jaki istnieje ;) Przetrwamy wszystko.
A poza tym ponoć wirus robi się coraz bardziej zaraźliwy, ale i coraz mniej zjadliwy. I bardzo prawdopodobne jest, że za parę-paręnaście miesięcy będziemy do niego podchodzić jak do zwykłej grypy...

Popularne posty