Sekretne piętro

 

Kiedy to się zaczęło? Chyba jeszcze we wczesnym dzieciństwie. Początkowo nie lubiłem go, wolałem nasz stary, drewniany dom, w którym spędziłem całe swoje dzieciństwo. Był zrobiony z bali łączonych bez pomocy gwoździ, składał się jedynie z kuchni, pokoju, komórki i małego przedsionka, ale mnie wydawał się wielki i tajemniczy. Miał lakierowany, drewniany sufit. Kiedy budziłem się rano, sęki w deskach układały się w postaci o dziwnych kształtach, ni to ludzi, ni zwierząt. Wieczorem z kolei, podczas zasypiania, chwiejące się gałęzie wiśni rzucały na ścianę cienie wilków. 

Nie jest łatwo zasnąć, gdy się ma taką wyobraźnię To jednak nie wszystko. Gdy zasypiałem, wówczas nasz stary drewniany dom odkrywał przede mną kolejne mroczne sekrety: małe drzwiczki w komórce otwierały się i prowadziły do ciemnego pomieszczenia z tunelem. Nigdy się nie dowiedziałem, dokąd prowadził.

Nasz nowy, murowany dom początkowo nie wzbudzał we mnie żadnych emocji. Rodzina zamieszkała w nim na dobre dopiero wtedy, gdy już byłem na studiach, więc oswajałem się z nim jedynie na czas wakacji. Z czasem jednak zadomowiłem się tam, a dom odwdzięczył mi się w podobny sposób, co niegdyś drewniany: stopniowo odkrywał przede mną swoje tajemnice...

Już w pierwszych snach poznałem nieznane dodatkowe piętro, wchodziło się na nie normalnie, schodami po klatce schodowej. Schody prowadziły prosto do pokoju wielkości ok. 25 m2, z nieodkurzonym meblami i dywanem, z jednym tylko łóżkiem. No tak, myślałem sobie, i tak nie jest to pokój na teraz, teraz wszyscy mają gdzie spać. Przyda się może kiedyś, kiedy przyjadą goście...  Sen ten wracał wielokrotnie, nawet sobie często na to piętro wchodziłem, i o ile jego istnienie przyjmowałem początkowo ze świadomością śnienia o nim, to w kolejnych snach wchodziłem doń już pełną wiarą w jego realność i z całkowitym spokojem.

 Potem jeszcze śniło mi się kolejne piętro, jeszcze mniej wysposażone, stało tam jednynie łóżko, był też dywan i jakaś pozwijana folia. Długo potem nie śniłem o nim, w ogóle mało mi się śniło, ale historia nieodwiedzanych pięter i pokoi trwała, także bez mojej wiedzy. Kiedy wczoraj odwiedziłem nieznane piętro we śnie, była tam już łazienka, ale wanna była jeszcze nie zainstalowana, a zamiast pokoju była druga łazienka z ogromnym, też nie do końca zabudowanym jaccuzi. Mama potwierdziła, że będzie jaccuzi, miło mnie to zaskoczyło, w końcu tak oszczędza wodę... Nie ukrywam, że chciałem, by nasz dom miał jeszcze jedno piętro, zatem może ten sen był odzpowiedzią na moje marzenie z dzieciństwa? 
A dziś z kolei zupełnie przypadkiem, bez czytania opisu, obejrzałem film "Powinniście odejść" z Kevinem Baconem, właśnie o takim domu, z ukrytymi pokojami i piętrami. Niesamowity zbieg okoliczności, prawda? 

Sny rozszerzają nasz świat, ten znany, o nowe wymiary. Są jak darmowa podróż do miejsca, które lubimy, a ich realizm dorównuje rzeczywistości. Zawsze po tak realnym śnie myślę sobie: a może śnię nawet teraz, może kiedyś się obudzę albo ktoś mnie obudzi i da mi do ręki film z nagraniem wszystkiego, co zarejestrowały moje zmysły, podobnie jak w jednym z odcinków "Czarnego lustra"? Moja potrzeba pracy z historią, narracją, interpretację, to rodzaj powołania. Kiedy sobie spojrzę z dzisiejszego punktu widzenia, to okazuje się, że w moim życiu nic tak naprawdę nie było bezsensowne, ani przypadkowe. Czy wiejski, drewniany dom, czy Węgry, czy Końskie, czy nawrócenie, czy literatura, czy reklama, czy wreszcie teatr - wszystkie te rzeczy do dziś wzrastają we mnie; nie wyrugowałem z mojego życia żadnego z tych tematów. Co więcej, moje zainteresowanie zazębiają się ze sobą i łączą coraz śmielej, teatr z wiarą, Węgry z teatrem i reklamą, literatura zaś ze wszystkim. 

Tak sobie myślę: może nie mam bogatego życia, może nie jestem tak szybki i przebojowy, jaki wielu moich znajomych, ale koniec końców okazuje się, że odnalazłem siebie w tym, jaki jestem, nawet jeśli czasem wrodzona powolność, nadwrażliwość i nieśmiałość wydają się być przeszkodą w realizacji różnych przedsięwzięć. Nie jest to już dla mnie problemem, wszystko, czego chcę, osiągnę w swoim czasie i w zgodzie ze sobą i z ludźmi, którzy szanują mnie takiego, jakim jestem. Poza tym mam wspaniałą wyobraźnię i całkiem dobrze znoszę własne towarzystwo! 

Nie jest trudno być sobą w gąszczu ludzkim. Wystaczy nie pędzić szybko,  nie porównywać się z innymi i nie wychylać za wszelką cenę w świecie, gdzie inni się boją, że będą niewidoczni, niewystarczająco sprytni i nowocześni. Nie ma czegoś takiego, jak bycie w tyle za kimś czy za czymś. Nie mieszkanie, nie samochód, nie status rodzinny czy majątkowy decydują, czy jestem watościowy. Jedynie ja sam. Jeśli świat mnie dostrzeże i zacznie stawiać na świeczniku, nie zamierzam się palić. Wcale nie tęsknię do splendoru. Przed światem, który przypełza do mojej ciszy i opresyjnie pyta: "Daniel, co się dzieje??" chętnie się schowam na sekretne piętro.

Komentarze

Popularne posty