Podsumowanie 2020 roku

 

fot iStocphoto


O czasy! O obyczaje! Miesiąc od ostatniego, treściwego wpisu… Czas biegnie coraz szybciej. Jeszcze dwa tygodnie temu był adwent, potem przyszły Święta, które zresztą nie wiadomo, kiedy minęły… A teraz pierwszy dzień nowego roku. 

Drogi roku 2020! Byłeś dla mnie rokiem dziwnym, ale udanym. Chociaż pewnie większość ludzi będzie wspominać Cię źle, a może nawet tragicznie, to dla mnie byłeś rokiem wyjątkowym, w tym pozytywnym znaczeniu. Zacznijmy od tego, że przeprowadziłem się w lutym na Bednarską, do najpiękniejszej części Warszawy, do mieszkania z duszą, na Mariensztacie. Pod koniec marca zacząłem pracę zdalną: tu się zaczął kolejny przełom - wreszcie zacząłem się wysypiać, znikły potężne wory pod oczami, zmęczenie, a czas jakby się wydłużył. Wyniki w pracy bardzo się poprawiły i posypały się na mnie pochwały ze strony przełożonych. Zacząłem z powrotem lubić własną pracę.

W lockdownie czasu było więcej, więc wreszcie nadrobiłem zaległości serialowe i filmowe, przeczytałem wszystkie zaległe artykuły, a nawet porobiłem sobie listy rzeczy do przeczytania. Wiosną i latem mogłem wyjeżdżać, gdzie tylko chciałem. Wyjeżdżałem z reguły do Brzozowa, do rodziców, gdzie chłonąłem przestrzeń - jazda rowerem, czyste powietrze, spacery, nordic walking. Spacerowałem wzrokiem po szerokich polach, a widok biegnących drzew w lesie podczas przejażdżki rowerowej, dawał mi poczucie wolności i przypominał słodkie czasy dzieciństwa. Były też dłuższe i dalsze wyjazdy: w Pieniny, do Rzeszowa, Tarnowa, Lublina i Zamościa.

Teatr również rozwijał się niesamowicie, głównie warsztaty teatralne. Wiosenne i letnie warsztaty teatralne przyciągały sporo osób. Wszystko działo się w sali, jak za dawnych, przedpandemicznych czasów. We wrześniu zaś odbył się pierwszy, wyjazdowy kurs improwizacji teatralnej w Białymstoku. Bibliodrama wręcz oszalała, chętnych było i jest wciąż więcej niż miejsc, do tego zaangażowali się inni prowadzący. Zatem na teatralnym poletku spokojnie zrealizowałem to, co zamierzałem w zeszłym roku, a nawet jeszcze więcej! 

W kwietniu zaś ruszyłeś z miejsca Ty, mój kochany blogu! Byłeś dotąd mocno zaniedbany, miałeś słaby szablon, wstukiwałem Ci mało tekstów i nie wszystkie były wystarczająco przenikliwe. Bolało mnie, że Ty, moje dziecko, żyłeś sobie w takim odosobnieniu, nieczytany, niedopieszczamny stylistycznie. Zmieniłem Cię! Jesteś teraz jakością, stałeś się zwierciadłem rzeczywistości, szczególnie komunikacji w naszym pięknym kraju. Będę Cię rozwijał i wlewał w Ciebie nadzieję, byś Ty wlewał ją do serc moich czytelników, na przekór czasom, w których lansuje się nowomowę, a w serwisach informacyjnych pisze się stronnicze opinie o najczęściej pesymistycznym wydźwięku. Otóż uważam, że nie można krytykować, ani ganić ludzi bez okazywania szacunku, bez okazania zrozumienia i wskazania drogi. Kochany blogu, bądź takim drogowskazem dla moich czytelników, a na koniec - dla mnie samego, gdyż wciąż wiele we mnie samym niekonsekwencji i zwątpienia. Wiem jednak, że zapisane i upublicznione zobowiązuje, zatem trzymaj mnie w ryzach, mój drogi blogu, bym nie tylko słowem, ale i czynem poświęcał się sprawom, o którym piszę!   

Kolejną ważną zdobyczą 2020 roku był czas poświęcony Bogu. Jakoś rok temu podjąłem się posługi lektora w Katedrze Polowej Wojska Polskiego. Posługę czytania Bożego Słowa świadczę praktycznie bez dłuższych przerw do dnia dzisiejszego, i dobrze mi z tym. Czytałem Drogę Krzyżową w Wielkim Poście, a także Liturgię Męki Pańskiej w Niedzielę Palmową. Bogactwo czasu, brak presji, umiejętność skupienia się, przełożyły się też bardzo na jakość mojej modlitwy. Modlę się przy świecy, mam czas na studiowanie i medytowanie Słowa Bożego. Do tego dochodzi codzienna Eucharystia, na którą jest czas, i której rzeczywiście mogłem się poświęcić. Karmienie się Ciałem i Krwią Pana są dla mnie dodatkowym umocnieniem i gwarancją bycia blisko Boga.

W pandemii prawie zrezygnowałem z komunikacji miejskiej, ale nie zdecydowałem się na kupno  samochodu. Drodzy samochodziarze, powiem to wreszcie: jest Was za dużo, trąbicie i hałasujecie. Chociaż mam prawko, to nie dołożę - jak na razie - własnej "cegiełki" do korkowania tego miasta, które teraz już o każdej porze pęka w szwach. Kupiłem sobie używaną, terenową hulanogę elektryczną, która szybko, sprawnie i wygodnie transportuje mnie od punktu A do B w centrum. Jest duża i silna, ma 1000 W, więc radzi sobie nawet z przeprowadzką. Wożę na niej zakupy, nawet te większe, raz przewiozłem nawet dywan!  

Wreszcie - stare i nowe przyjaźnie oraz znajomości. Dziękuję Wam, że jesteście, moi przyjaciele, znajomi, rodzino; byliście mi podporą w trudnych dniach, w czasie zwątpienia, złego nastroju czy przytłaczającej samotności. Czasem ta jedna wiadomość, spacer, telefon, rozmowa, wspólna herbata czy piwo, pozwoliły przeżyć kolejny dzień, który czasem stawał sie odbiciem, fundamentem dla kolejnych, stabilniejszych dni. Wśród tych chwil pełnych goryczy, byliście kroplą miodu na moich ustach, osładzaliście gorycz pustych, szarych, krótkich dni, dawaliście pokrzepienie i słowa otuchy, gdy szwankowało zdrowie. 

Gdybym miał jednak wybrać jedną, najważniejszą zmianę we mnie, to zaryzykowałbym stwierdzenie, że rok 2020 wprowadził w moje życie nową jakość – głęboki szacunek do samego siebie. Tak, ogromną zdobyczą minionego roku był właśnie czas poświęcony sobie: wsłuchanie się w siebie, wsłuchanie się wewnętrzny głos, który mi mówi, czy idę w dobrym kierunku, czy wystarczy mi sił, gdy podejmę się znowu jakiegoś nowego wyzwania? Z tego co pamiętam, w zeszłych latach nie zadawałem sobie zbyt często takich pytań. Po prostu żyłem i byłem na wyciągnięcie ręki dla osób które mnie potrzebowały, często mając sobie później za złe, że robię coś ponad siły, a w efekcie później jestem przemęczony i niezdolny do podjęcia prostych decyzji. Dziś w dalszym ciągu imam się nowych przedsięwzięć, angażuję się również w akcję wsparcia potrzebującym, ale robię to z o wiele większą rozwagą.

Kochani! W nadchodzącym, 2021 roku, życzę Wam przede wszystkim tego szacunku do samych siebie, do własnego czasu, do własnych potrzeb. Patrzcie z nadzieją na to, co przyjdzie, ale też na ludzi, których spotykacie. Szczególnie do Was mówię, drodzy "mieszczanie", którzy gdzieś tam znacie i słuchacie różnych ludzi, wielu ludzi, ale w tym tłumie nie potraficie dostrzec i wysłuchać do końca konkretnego człowieka. Posłuchajcie człowieka urodzonego na wsi. Łatwo oceniać ludzi, łatwo też olać tych, którzy się z nami nie zgadzają, ale czy sami też chcemy być tak traktowani? W gruncie rzeczy gdzieś tam, patrząc z kosmosu, jesteśmy wszyscy do siebie tacy podobni; nie ma znaczenia, jakie mamy przekonania, o ile mamy w sobie otwartość na słuchanie innych. Jednego na pewno potrzeba, by to wszystko, co wyżej zaistniało - zdrowia. Szanujcie je, własne zdrowie oraz zdrowie ludzi wokół Was, nie tylko członków Waszych rodzin. Opiekujcie się potrzebującymi. Jesteśmy wszyscy z tej samej gliny, więc tylko zaufanie i szacunek uratują nas przed oblaniem kolejnego testu, który może przyjdzie nam zdawać w przyszłości. Obyśmy nie musieli tego sprawdzać na własnej skórze!

Komentarze

Popularne posty