Dziennik z epidemii. Dzień 13.




Wielki Czwartek. Podjąłem odważną decyzję o wyjeździe z Warszawy na Święta do rodziców. Napiętnowany przez znajomych i część rodziny, nie cofnąłem się i doprowadziłem swój cel do końca. Może nie stanowię idealnego przykładu nie przemieszczania się, ale jestem wyznawcą poglądu że trzeba ufać Bogu i robić swoje.
Czy jadąc do domu, zawsze jedziemy z wyrokiem śmierci do naszych bliskich? Niekoniecznie. Czasami spotkanie z bliskimi, rodziną pomimo lęku jest dowodem wiary. Po to są Święta, tak robili ludzie, przemieszczając się na wojnie, podczas powodzi lub innych katastrof. Nie odwiedzając naszych bliskich w ważnych momentach, uśmiercamy ich i siebie  już za życia. Odważna Kasia sprawnie  dowiozła mnie BlaBlaCarem do domu. Fajnie się z nią rozmawiało, choć maseczka  zrobiona ze skarpety była bardzo niewygodna. Dobry sposób na wykorzystanie niesparowanych skarpet. Uspokajam - skarpeta była oczywiście wyprana...

Komentarze

Popularne posty