Przedwiośnie

Słońce obficie rozlało się po ulicach, wczoraj jeszcze szarych... dziś te same ulice oblane jasną, jaskrawą farbą zwiastują nieuchronne zwycięstwo wiosny nad zimą. Co z tego, że przyszedł śnieg, potem mróz; co znaczy ten kolejny, już mało przekonujący atak zimy, kiedy o 19.00 jest wciąż widno? To pora, gdy zwykle wracam z pracy i korzystając z wczesnowieczornej jasności pozwalam sobie na spacery zamiast przejazdów autobusem czy tramwajem.

Mroźne przechadzki w słońcu przywołują na myśl coś magicznego, bajkowego, w domu czeka komputer, ciepłe łóżko, w szklance powoli stygnie ledwie co zaparzony roiboos waniliowy. Codzienność, która nie męczy, ale staje się własna, przeżywana coraz pełniej, radośniej. Brakuje mi tu czasem kogoś bliskiego, do kogo mógłbym się roześmiać, komu mógłbym się wygadać.

Tymczasem: wstawać wcześniej, ćwiczyć więcej, czytać  też więcej, dokończyć szkolenie, przeprowadzić się. Te kilka rzeczy trzeba zrobić, nikt ich za mnie nie wykona. Ot - życie.

Komentarze

Popularne posty