Filtrowanie znaczeń

Nic tak nie uwalnia od kryzysu twórczego i "braku weny"jak tworzenie pomimo wszystko. Choć na pisanie nie jest to okres doskonały, a na zmierzenie się z tytułem bloga tym bardziej, to znajduję jedną rzecz pozytywną. Może dwie rzeczy. Odwagę i pokorę. Odwaga, by podjąć oręż nawet w chwili słabości, pokora, by do walki z niewypowiedzianym użyć tylko słów niezbędnych i skutecznych.
 Chociaż w tym momencie mam ogromną pokusę sięgnąć po językoznawcze teorie znaczeń i je po prostu powielić, to dzisiaj - właśnie dzisiaj tego nie zrobię. Bo polegam dziś bardziej na mojej intuicji, odczuciach i doświadczeniu, niż na teoriach obcych, nie znanych mi ludzi.

Do dzieła zatem! Filtrowanie znaczeń. Popatrz wokół siebie. Znaczenia są wszędzie, w pokoju, na ulicy, w ludziach, w zgiełku, w ciszy, w radości, bólu, w spełnieniu, w mówieniu, milczeniu i w oczekiwaniu. Nie ma przestrzeni bez znaczeń. Są niezbędne i prawie niewyczuwalne, są dla obiektów tym, czym jest rączka walizki dla samej walizki. Niczym narzędzie, które po prostu służy i nie zwraca na siebie uwagi.

Jest jednak coś, co w znaczeniu płonie i uwiera, co nie pozwala spojrzeć na nie jak na desygnat, czy też obiekt, do którego się odwołuje. Tym czymś jest wiara w związek pomiędzy znaczeniem, a obiektem. Tak, pomiędzy słowem, a obiektem rozciąga się rzeczywistość wiary.  Tak, właśnie wiary, nie naukowej analizy czy dedukcji. To znaczenie w sensie idealnym, znaczenie uświęcone, czyste i silne.  Mogę sobie tylko wyobrazić, jak powstaje. Zbudowanie znaczenia to stworzenie trwałej wiary, dokonanie tego jest trudem porównywalnym do zbudowania wielkiego miasta; nie jeden człowiek, ale tysiące, setki tysięcy osób uczestniczą w tej budowie.

Nikt jednakże nie powiedział, że nawet największego, najpiękniejszego miasta nie można podkopać czy nawet zburzyć. Nie jest to łatwe i jeden człowiek sam tego nie dokona w języku. Tego, czego  nie można zrobić od razu, można jednak dokonać z upływem czasu, podkopywać wiarę, niweczyć trwałość, uniwersalność sensu albo samo słowo "wiara" zamienić na słowo "interpretacja". Miłość, rodzina, prawda zostają zmiecione ze stołu i walają się na bazarze pod nogami ludzi szukających "okazji". Jeśli miałbym dobrać odpowiednie słowo do dzisiejszych czasów, to bez wątpienie wybrałbym jedno: wyprzedaż.  Nabyć coś cennego raz, dwa razy w roku za bezcen - oto jest powód do chwały. Choć czasem sam korzystam, to jednak czuję się szczęśliwszy, bo mam to, co dla mnie bezcenne, przez cały rok. Prawdziwą Wolność.

 W świecie, gdzie wiara staje się interpretacją moje miasto się nie wali, jego fundamenty nie kruszą się i nie niszczeją. Dlatego próbuję dziś niczym archeolog albo fizyk dotrzeć do prawdy o uświęconym znaczeniu, o tym, na czym opiera się moja tożsamość i właśnie do tego potrzebna mi wiara. Wiara w możliwość odfiltrowania prawdy z całego brudu i zgiełku opinii. Wiara ta rośnie, bo idę we właściwą stronę, podążam ku wiedzy mimo zniechęcenia, częstych skrętów w ślepe uliczki i przystanków, kiedy myślę, że dalej już nie mogę... Wytrzymaj jeszcze trochę, nie poddawaj się.

.

Komentarze

Popularne posty