Dzień drugi wiary

Odpocząłem i wyszedłem z szoku. Po wyjeździe brata znów jestem sam w mieszkaniu i zaczynam wprowadzać porządek w swoje życie. Tylko czemu czas biegnie tak wolno, chodzę w tę i z powrotem,  wciąż mam nerwowe ruchy. W czasie kąpieli pod prysznicem zerwał mi się krzyżyk, ale nie wpadłem w panikę, kupię drugi rzemyk, poza tym wiem, że najważniejsze jest to, co w sercu.

Wizyta w kościele - po wejściu okazało się, że msza się kończy i muszę jechać do drugiego. Jadę do Królowej Aniołów, jestem spóźniony 10 minut, ale na szczęście blisko jest konfesjonał. Wyspowiadać zdążyłem się tuż przed końcem mszy, komunii już nie przyjąłem, ale wystarczyło mi, by w moje serce wlał się  spokój. Czas znów biegnie normalnie, ani szybko, ani wolno, nie jestem nerwowy, zdjąłem plasterek z oka, obejrzałem ranę w całości. Jest duża, na całe oko, a z górnej powieki wystaje kawałek żyłki od szwu. Ucisk na oko się zmniejszył, a ja odetchnąłem z ulgą, bo już czuję, że będzie dobrze.

Nie wiem, czy pójść jutro do pracy, boję się zakażenia. Oko wciąż mieni się krwawą czerwienią i piecze, a podczas spaceru czuję bolesne drgania. Zobaczę, jak będę czuł się rano.

Dziś dowiedziałem się od koleżanki, że nie wolno tłumić uczuć, bo i tak znajdą ujście w ten, czy inny sposób.  Dało mi to do myślenia, bo czym innym mogę dziś nazwać swoją piątkową nieostrożność i brawurę podczas gry, jeśli nie próbą rozładowania napięcia psychicznego? Sygnały włączały się już wcześniej, ale ja je ignorowałem i mam za swoje. Dobrze, że  wszystko idzie ku dobremu i że wrócę do zdrowia.

Komentarze

Popularne posty