Czwarty dzień wiary

Wczorajszy wieczór był dla mnie zaskoczeniem. Zamiast koleżeńskiego spotkania odwiedziny zmartwionej mamy - co za rozwiązanie na samotność i problemy zdrowia. Po uznaniu mnie za  żywego i wracającego do żywych mama położyła się do łózka i na dobre zasnęła po dwóch nieprzespanych nocach... Tylko moge sobie wyobrażać, jaka to musiała być dla niej ulga.

A dziś już domowo. Domowe kanapki, krówki, śmiech i czystość w mieszkaniu już po kilku godzinach; może za mało, by się śmiać, ale wystarczy, że się uśmiecham... Ehh.. tylko to chodzenie na zakupy i po wodę oligoceńską w okularach słonecznych.

Kwestia ubezpieczenia zażegnana, obłaskawione dziś zostały wszelki demony urzędniczej nieczułości. Kolejne przykłady na niezwykłość życia i panowanie nad czasem. Dlaczego mam wrażenie, ze wszystko dzieje się świadomie i zgodnie z jakimś planem?

Byłem niewidomy, a przejrzałem. Miałem zdrowe oczy, a byłem niewidomy. Byłem niespokojny, a teraz odzyskałem czas utracony podczas życia w pośpiechu i stresie.

Poniedziałek zaczął się domem. We wtorek dom stał się domowy. Jutro skończy się Domem Zmartwychwstania.

Komentarze

Popularne posty