Sierpniowo

  Piątek, sobota, niedziela i znów poniedziałek... Niewiele się zmieniło w moim mieszkaniu po powrocie do domu. Ten sam bezruch, rozmazane postaci na obrazach i tylko anioł uczepiony na górnym spojeniu ozdobnej krokwi wygląda na nowość. Ale chyba on też tu był przed moim wyjazdem, tylko go nie dostrzegłem. Zaczyna mi się podobać na Woli. Chociaż w piątek oglądałem nowe mieszkanko do wynajęcia, tańsze i bliżej pracy, to tutaj lepiej się czuję. Już prawie dwa miesiące, a przywykłem do zmian, jakie mi narzuciło nowe lokum i nawet zaakceptowałem jego ograniczenia i niedoskonałości. Moje zdolności tolerowania nowych realiów chyba od dawna nie były aż tak rozwinięte; ale o to ponoć właśnie w życiu chodzi.
            Czasem mój optymizm jest jak choroba, ludzie złoszczą się na mnie, że nie potrafię wprost powiedzieć , że się czuję zmęczony i samotny. Nie dziwię się, przecież już parokrotnie mi się zdarzyło, że wykończony odpowiadałam, że jest ok, musiało to wywołać niezły dysonans u mojego wytrzeszczonego słuchacza, czy słuchaczki. Nie mówię, że czasem nie odpowiadałem z uśmiechem, żeby wzbudzić złość u osoby, której nie ufam o końca, bo podejrzewam, że chce u mnie obnażyć jakąś słabość... Jednak kiedy czasem - a zdarza mi się to naprawdę rzadko - zatem kiedy czasem odczuwam potrzebę wypowiedzenia komuś swojego smutku, kiedy ten cały ból wstydliwie gromadzony i ukrywany napotyka na sprzyjającą okoliczność, wtedy mój ten, czy inny rozmówca, nagle wycofuje się, ucieka i urywa kontakt ze mną. Pojawia się po raz enty niemiłe przeświadczenie, że to wszystko była obłuda i za chwilę będę uboższy o jedną znajomość. Mimo to staram się cieszyć wszystkim, co mnie spotyka, a przecież nie mogę narzekać na brak szczęścia. Wiem, że zmęczenie ustąpi, przyjdą nowi ludzie, a to, co nieistotne, odejdzie. 
          Mój urlop znów nie doszedł do skutku, po raz kolejny za mało funduszy i czasu. Trwale nauczyłem się już wykorzystywać godziny wolnego czasu po pracy i słoneczne weekendy, by regenerować ciało i psychikę. To czego brakuje, to zaplanowanie. Myślę, że wyszłoby mi na dobre, gdybym tak sobie postanowił, że będę coś robił w danych godzinach i później trzymał trzymał się tego porządku. Na przykład wstawanie. Czemu nie umiem się zwlec z łóżka o 7.00? Inni potrafią. Zawsze mogę zrzucić to na brak wypoczynku, nawarstwione zmęczenie... Ale przecież dłuższy dzień, to także więcej czasu dla mnie. Nie zaszkodzi w każdym razie spróbować. Ktoś kiedyś powiedział, że tylko tchórze nie próbują. Ja nie jestem tchórzem. Mam może niewielki lęk wysokości, ale to tylko dlatego, że mało bywam w górach, albo na wysokich piętrach. Tymczasem spokojnie mogę powiedzieć o sobie, że jedyną moją fobią,  jakiej doświadczam na co dzień jest  fobia, czy też raczej alergia na chamstwo i brak elementarnego wyczucia. Nie wiem, czy starzeję się, czy może coś przegapiłem, ale sporo obserwuję takich zachowań w naszej stolicy. Nie znoszę wulgarności w oficjalnych sytuacjach. Co prawda zdarza mi się śmiechem zareagować na żart, w którym pojawiają się wulgarne porównania, to takie odstresowanie strun nerwowych, tak to właśnie odczuwam. Właśnie takie pojedyncze, sygnalizowane i odosobnione przypadki lekkiej wulgarności zniosę. Natomiast nie umiem szanować ludzi, którzy bluzgają na lewo i prawo, choćby byli wysoko w hierarchii społecznej. Chociaż urodziłem się na wsi, wiem co wypada, a co nie, po czym odróżnić idiotę od normalnego człowieka.
       No właśnie, mój weekend na wsi, cały czas odkładałem te chwile, żeby wreszcie móc pojechać i wypocząć. Niedrogo wychodzi i zawsze wśród swoich. Taka namiastka wypoczynku, skoncentrowana w dwóch dniach. Chyba mi się udało. Udało się poczuć bliskość lasu, powdychać świeżego powietrza, pobiegać między drzewami, rozhuśtać polną ambonę  i przestraszyć orła na skraju polany. Miał takie rozłożyste skrzydła, że aż ze śmiechem zaintonowałem z automatu piosenkę Widziałem Orła, dziś uważaną za klasykę kiczu. Niewiele tego, ale lato jeszcze trwa, a ja mimo wielu zleceń i planów zawodowych oczekuję zbawiennego wypoczynku.
        Tymczasem w planach wrześniowa podróż służbowa na Węgry. Za każdym razem, gdy tam jestem spotyka mnie coś nowego i cudownego. A dla innych to są pewnie takie zwykłe rzeczy. Może teraz znów coś niespodziewanego mnie spotka? Wierzyć trzeba, wszystko opiera się na wierze, nawet język którego teraz używam, aby opisać swoje myśli. Tak. Pisanie może nie uwalnia od wszystkiego, co trudne, ale przynosi ulgę. To na pewno. Po części porządkuje też życie, które czasem biegnie sobie samo w jakimś kierunku, jakby nie było moim, tylko czyimś życiem, a ja je sobie oglądam, siedząc sobie wygodnie w fotelu. Biegnij, zobaczymy dokąd dobiegniesz... Myśli uspokajają się we we mnie, można już iść do kąpieli.

Komentarze

Popularne posty