Amazonki

Samochód podjechał pod duży, biały  prostopadłościan. Tóth. Szef wypuścił mnie z wozu i kazał szybko omówić ofertę. Wchodzę. Pięć kobiet, wszystkie zabiegane, gdzie właściciel? Mówią mi, że to kobieta w gabinecie. Teraz właśnie z kimś rozmawia, więc każą mi zaczekać. Czas płynie, mijają minuty, lecz jakoś inaczej, niż zwykle; w końcu drzwi się otwierają, w gabinecie siedzi zadbana, czarnowłosa kobieta koło czterdziestki. Mówi po węgiersku twardo z zachodnim akcentem. Jej głos, pewność siebie i rzeczowość wzbudzają we mnie zaufanie. Patrzę na nią, uważnie słucham i rozważam losy jej firmy, po kilku minutach do pokoju wchodzi młoda dziewczyna, zostawia na biurku szefowej dokumenty, po czym nagle zerka na mnie ukradkiem, uśmiechając się. Poczułem się nagle przezroczysty, niczym chłodna woda w szklance przede mną."Nasza firma budowlana zatrudnia same kobiety" - mówi szefowa. - "Widział Pan Csillę"? Jest naszą wychowanką, uczy się zawodu od ukończenia szesnastego roku życia. To firma rodzinna. Słońce pieściło lekko pąki kwiatów na oknie jakby mówiło: śmiało, rozchylcie się! A może nie było tam żadnych kwiatów i tylko słońce je na tę chwilę stwarzało? Po wyjściu beton pod nogami wydawał się mięknąć  jak masło. Czas na Kunság.

Komentarze

Popularne posty