Dziennik z epidemii. Dzień jedenasty.


Chciałbym Wam dziś napisać o roli przypadku, rozumianego po ludzku oraz jako zrządzenie Boże. W historii powszechnej, a także w naszym indywidualnym doświadczeniu można znaleźć wiele przykładów na to, jak człowiek próbował przejąć kontrolę nad swoim  życiem, nad jakimś ogólnie rozumianym losem. Uważam, że poczynania tego rodzaju należy uznać za całkiem rozumne; mnie osobiście imponuje mi każdy zaradny człowiek, który jest kowalem własnego losu, który jest świadomy własnych decyzji, działa przy pomocy rozumu. 


W tym miejscu jednak chciałbym zadać pytanie: co się dzieje jeżeli człowiek bez Boga, a jedynie przy pomocy własnego rozumu, zamierza dokonywać różnych zmian w swoim życiu? Otóż zdarzyło się wiele razy że ja chciałem kiedyś bez Boga tworzyć różne rzeczy. Co się wtedy działo?  Z początku wszystko działo się po mojej myśli, ale potem, o dziwo, gdy już zaczynałem ważne rzeczy doprowadzać do końca, wówczas okazywało się, że pojawia się u mnie nieuświadomiony lęk, niepokój. Potem przychodził wręcz niebotyczny stres. Skąd on się brał? Może mam mało wiary w siebie? A skoro tak, to skąd ją brać? Moim zdaniem wiara bierze się z tego, że człowiek tak naprawdę potrzebuje kogoś z zewnątrz, kto go wspiera. 

Ja również potrzebuję kogoś, komu mogę zaufać, szczególnie wtedy, kiedy pojawiają się niespodziewane przeszkody, stres, a po nich momenty niepokoju, lęku, o to czy się nam uda. Dla mnie na przykład bardzo stresujące były wystąpienia publiczne, a najbardziej prowadzenie szkolenia. Kiedy ma się skłonności do tremy i nie ma obok przyjaciół, którzy Cię nie ocenią surowo niezależnie od tego, w jaki sposób takie wystąpienie, wyjdzie wówczas trema rośnie jeszcze bardziej. Takie lęki i wątpliwości pomogła mi w dużym stopniu zniwelować dobra modlitwa, rozumiana jako rodzaj kontaktu z Bogiem, moim przyjacielem. Bóg cały czas mówi mi: “jesteś wspaniały, jesteś moim dzieckiem, nie lękaj się, wszystko, co zrobisz, będzie przeze mnie pobłogosławione.” Jeżeli zaś liczę na własnej siły i nie  mam takiej relacji z Bogiem, wówczas szukam wsparcia u innych ludzi, a ludzie wiadomo... Ten nie ma czasu, ten ma priorytety, inny oceni surowo, ale bez wrażliwości! Jak łatwo się wtedy zdemotywować!

Zauważyłem też u siebie, że gdy nie uzyskuję aprobaty u otoczenia lub uzyskuję ją w sposób niewystarczający, wówczas moja pewność siebie, moja wiara we własne siły, zaczyna się kurczyć, zaczynam coraz bardziej ulegać lękowi o to, jaki będzie efekt. Jeśli zaś działam w przymierzu z Bogiem, to jest całkowicie inaczej. Dlaczego? 

Warto w tym miejscu przypomnieć sobie, historię walki Dawida z Goliatem. Chłopczyk i dorosły olbrzym stają naprzeciw siebie. Otóż można by powiedzieć, że po ludzku szanse tego pierwszego, Dawida, w walce z olbrzymem były minimalne. Z kolei Goliat dodatkowo mógłby dziś liczyć, nawet dziś, na wysokie “tipy” w zakładach. To on wydawał się osobą, która była zdecydowanym faworytem pojedynku, Dawid zaś - był skazany na przegraną, ponieważ na co takiego niby miałby niepozorny chłopak który ma w ręku jedynie procę i kamień? Nie jest to przeciwnik, którego może się przestraszyć olbrzym a jednak w tym miejscu słabość Dawida połączona z wiarą w Boga sprawiła, że to Bóg zadziałał. Bóg po prostu pokazał, że to on kieruje “losem” i  w taki sposób pokierował kamieniem, że Dawid zabił Goliata, trafiając go kamieniem w czoło tak, że kamień utkwił w czole. Co więcej - kiedy Dawid uśmiercił Goliata, Izrael tym samym pokonał Filistynów, rozstrzygnął losy wielkiej bitwy i ocalił swoich rodaków. 
Z drugiej strony mamy w Biblii historię człowieka, który traci zaufanie Boga i próbuje wykorzystać “los” po swojemu. To historia króla Achaba, który wyruszył na wojnę z Aramejczykami. Król Achaz, chcąc sprzymierzył się z królem judzkim, Jozafatem, by zwiększyć szanse na wygraną w bitwie. Achab nie chciał słuchać proroka MIcheasza, który jako jedyny ze wszystkich proroków wieszczył mu klęskę. Uwierzył pozostałym stu, którzy wieszczyli mu powodzenie. Co się działo później?

Król izraelski powiedział Jozafatowi: «Zanim pójdę w bój, przebiorę się. Ty zaś wdziej swoje szaty». Następnie król izraelski przebrał się i dopiero wtedy przystąpili do walki. 30  A król Aramu wydał taki rozkaz dowódcom swoich rydwanów: «Nie walczcie ani z małym, ani z wielkim, lecz tylko z samym królem izraelskim!» 31 Toteż kiedy dowódcy rydwanów zobaczyli Jozafata, powiedzieli: «Ten jest królem izraelskim!» Wtedy otoczyli go, aby z nim walczyć. Wówczas Jozafat wydał okrzyk bojowy. Pomógł mu Pan, odciągając ich od niego. 32  Kiedy dowódcy rydwanów spostrzegli, że nie on jest królem izraelskim, zawrócili od niego. 33 A pewien człowiek naciągnął łuk i przypadkiem ugodził króla izraelskiego między pas a pancerz. Powiedział więc [król] woźnicy: «Zawróć i wywieź mnie z pola walki, bo zostałem zraniony». 34 Tego dnia rozgorzała walka, a król izraelski trzymał się, stojąc na rydwanie, naprzeciw Aramejczyków aż do wieczora, a zmarł o zachodzie słońca. (2 Krn, 18, 29-34)

Można zatem powiedzieć, że po ludzku wszystko doskonale wykalkulowane, prawdopodobieństwo wygranej - ogromne. Większa liczba żołnierzy, większa liczba proroków, dodatkowo jeszcze przebranie. Po czym nagle jakaś przypadkowo wypuszczona strzała przez jakiegoś mało znaczącego żołnierza aramejskiego śmiertelnie rani i w efekcie zabija króla. Nieprawdopodobny wręcz przypadek. Ale czy rzeczywiście? Tak naprawdę Achab z braku oparcia w Bogu padł ofiarą “na nic niezdatnego rozumu” jak napisał św. Paweł. Zaufał bardziej swojemu rozumowi, a powinien zaufać przede wszystkim Bogu. Dlaczego? Dlatego że Bóg kieruje strzałami, i - co często w piszą w psalmach - kieruje też losem człowieka ,a nawet całych narodów. Jednak w tychże psalmach można też przeczytać, że gdy kroczymy w ciemności, wówczas Bóg nie jest z nami i nasza noga może się potknąć, gdyż trafiamy na bezdroża. Strzała symbolizuje także naszych nieprzyjaciół, ludzi, którzy nie są nam przychylni by mi nie mamy obronę w psalmach często też słyszymy o tym, by pan Bóg uchronił nas przed naszymi nieprzyjaciółmi. Być może taką ochroną jest po prostu nie myślenie o nich, jako o nieprzyjaciołach. Sam Jezus powiedział: “miłujcie nieprzyjaciół swoich” Może to oznaczać, że gdy naprawdę przestaniemy na nich reagować w sposób nieprzyjazny, to choć wszystko będzie zmierzało do spodziewanej bitwy, to w efekcie nie dojdzie do walki i wtedy tym bardziej nie będzie potrzebna boska interwencja. 

Jezus uświadamia nam, że prewencja jest bardzo ważna. W tym momencie, mówiąc o prewencji, chciałbym poruszyć bardzo aktualny temat epidemii koronawirusa. Otóż wydaje mi się, że po tych kilku miesiącach wyjdzie z tego wszystkiego ogromne dobro. Dobro pod tym względem, że przywrócone zostaną wartości i te najważniejsze 
trafią należne im miejsce. Chodzi mi o wartości rodzinne, miłość, przyjaźń, troskę i współczucie. Okrutna rzeczywistość co prawda krzyknęła do nas: “sprawdzam”. Sprawdzam, kim teraz jesteście, sprawdzam, w co wierzycie, komu, czemu ufacie. Wówczas okaże się że wokół nas są ludzie, którzy ufają własnemu rozumowi, własnej sile i potencjałowi materialnemu. Ludzie Ci w momencie kryzysu niestety nie będą mieli wystarczająco dużo samozaparcia wystarczająco dużo wiary, by podnieść się z trudności, jakie napotkają w nowym świecie. Jak to powiedział Freud - naszym światem rządzi zasada przyjemności: unikania cierpienia, smutku. Cierpienie, bieda, choroba są rzeczami nielogicznymi, niezrozumiałymi, a już śmierć całkiem nie mieści się żadnych kryteriach. W tym momencie zaraza, która przyszła dosłownie znikąd przynosi ofiary liczone w tysiącach dziennie na całym świecie. Szczególnie teraz, w Wielkim Poście, nasuwa się refleksja, że śmierć, jej bezlitosna nieuchronność, jest czasami nawet bardziej dojmująca, bardziej dotkliwa, niż jakaś taka perspektywa dzisiejszego człowieka, który myśli, wierząc w religię dzisiejszego świata - naukę - myśli, że życie będzie się jeszcze jakoś toczyć, że młodość można całkiem długo przedłużać łagodzić cierpienie. Natomiast świat się zmienił. Nauka nie dzierży w ręce panaceum na wirusa mimo zaangażowania tysięcy naukowców i miliardów dolarów. 

To, jak się będzie toczyła epidemia, zależy w tej chwili od nas wszystkich. Natomiast nie jest to absolutnie odpowiedzialność z pamiętnej historii o budowaniu wieży Babel. Budowanie wieży Babel było zarówno w Biblii, jak i w dzisiejszym zglobalizowanym świecie, przykładem tego, czym się kończy działanie bez Boga, działanie oparte jedynie na próbach zapewnienia ludziom szczęścia rozumianego po ludzku, zbudowania sztucznego nieba na ziemi przy pomocy ludzkiego rozumu. Bóg pokazał, że zamysły zadufanych w sobie budowniczych zdały się na nic. W dzisiejszym świecie nauka, która staje się drugą religią, jest w rzeczywistości taką wieżą Babel. Naukowcy głoszą paradygmat wiedzy, która rozjaśnia ciemności przesądów (do kßórych zalicza religijność) i w ten sposób stara się nas ochronić przed zgubnymi skutkami wszelkich nieszczęść, rzekomo próbując przewidzieć ich skutki. Okazuje się jednak, że to, co ludzkie, obarczone jest piętnem niedoskonałości, dlatego naukowcy nie potrafili przewidzieć tego, co nas spotkało, ani do dziś wynaleźć szczepionki na koronawirusa. Dostaliśmy za to solidną nauczkę, że nie warto ufać jedynie własnym siłom i że warto współpracować z Bogiem. To, co nas tak naprawdę do tej pory czyniło szczęśliwymi i spełnionymi: możliwość podróżowania, nieograniczonego migrowania do innych państw, czy to w celach turystycznych, czy w celu podjęcia lepiej płatnej pracy, to wszystko stało się teraz  naszym ogromnym ograniczeniem, szczególnie dla osób, które regularnie żyły w is dalej chciałyby żyć w taki sposób. Dzisiaj wzorem człowieka w czasach zarazy jest osoba, która siedzi w domu i niezależnie od różnych zewnętrznych okoliczności, jest zupełnie samowystarczalna: umie sobie ugotować, ma ogródek, samemu dokonuje różnych napraw.
Jak długo potrwa kryzys i jak będzie głęboki - tego nie wiem. Natomiast wiem, że samowystarczalność, poczucie bezpieczeństwa, psychicznego, także tego duchowego związana jest ściśle z wiarą w Boga, który jest oparciem dla nas, niezależnie od okoliczności. Każde cierpienie z Bogiem, każdy kryzys przeżywany z Bogiem, prowadzi do wzrostu. Nawet gdy jest bardzo źle, nawet gdy znajdziemy się w przysłowiowym rynsztoku, ale dzieje się to razem z Bogiem, wówczas on podniesie nas, czy to sam, cz to przez ludzi, których nam postawi na drodze. Będziemy nawet później jeszcze silniejsi, nawet pomimo naszych grzechów. Natomiast jeżeli jesteśmy i żyjemy bez Boga, a z jakichś powodów znajdziemy się w sytuacji skrajnie trudnej, niekorzystnej, wówczas dzieją się rzeczy trudne i straszne. Rozpadają się rodziny, człowiek sam zaczyna obrastać różnymi warstwami, staje się coraz bardziej nieufny, otorbia się, traci nadzieję, wreszcie okazuje się, że nawet w sobie samym nie ma oparcia. Dlaczego? Ponieważ wcześniej jego wiara była oparta jedynie o ludzką logikę. Być może wierzył ślepo w naukę albo tak modny dziś rozwój osobisty, samodoskonalenie, liczył na szybkie wzbogacenie się. Teraz zaś to wszystko legło w gruzach. Niestety wszystko to coraz bardziej będzie poddawane weryfikacji, poddawane surowej ocenie przez nadchodzący czas. 

Przewartościowanie tych wszystkich wartości, które do tej pory były na piedestale, np. tak zwanych wartości europejskich, tolerancji, sztuki (rozumianej współcześnie), ekonomii, będzie skutkowało ewolucją ich definicji lub nieuchronnym upadkiem. Szczególnie mocno będzie to widoczne w społeczeństwach zachodnich państw, tych “wysoko rozwiniętych”, dziś w dużej mierze znudzonych. Ich ekonomia oparta była głównie na usługach, także wysoko wyspecjalizowanych, na różnego rodzaju wygodach, dobrach luksusowych. W takim świecie wiara zeszła na dalszy plan. Więzi międzyludzkie we współczesnych państwach socjalnych oparte są co prawda na ideałach pomocy i wsparcia dla potrzebujących, ale wzorem dla takiego wsparcia nie jest już relacja z Bogiem, który mieszka w każdym bliźnim.

Zobaczmy  również, jak epidemia wpłynęła na więzi rodzinne. W społeczeństwie bogacących się, samotnych egoistów, rodzina przechodziła coraz głębszy kryzys, ponieważ jest dzisiaj stosunkowo łatwo uniezależnić się od własnych rodziców albo nie wspierać innych osób. Pozwala to nieco odciążyć sumienie, są w końcu zasiłki dla bezrobotnych, są renty i emerytury które są zagwarantowane przez państwo. Brak jest za to więzi, troski o rodziców. Aż nagle przychodzi epidemia i widzimy, że dzisiaj Ci starzy ludzie umierają, umierają w ogromnej liczbie. Starzy rodzice, zaniedbywani przez nas latami, przez nas uśmiercani już za życia, bo uśmiercaliśmy ich, tak! Naszą nieobecnością, zobojętnieniem, brakiem czasu, nieodebranymi telefonami, nieobecnością w Święta. Oni wszyscy, umierający dziś samotnie w szpitalach, będą odtąd jeszcze bardziej nieobecni, nieodwracalnie nieobecni, z powodu nieodwracalności śmierci, z powodu nieuchronnych konsekwencji epidemii, która powoduje że nawet przy łożu śmiercinie będzie nikogo poza personelem szpitala, a później nawet bliscy nie będą nawet mogli przyjść na pogrzeb, gdyż nie zezwalają na to obecne przepisy.

Czas na konkluzję. Konkluzja brzmi: zapowiada się ogromna zmiana, zmiana na dobre - i to pomimo tymczasowych, negatywnych skutków ekonomicznych i zdrowotnych. Będzie to zmiana na dobre dla ludzi, którzy już dziś wyznają  prawdziwe wartości, czyli takie, które umożliwiły przetrwanie naszej cywilizacji, w szczególności cywilizacji europejskiej.

Komentarze

Magda M. pisze…
Zgadzam się, teraz jest czas, który sprawdza nasze człowieczeństwo, to jakimi ludźmi jesteśmy dla względem siebie i innych.
Tak naprawdę to codziennie w szpitalach, domach opieki i domach umiera mnóstwo starych i schorowanych ludzi tylko do tej pory nikogo to nie interesowało.
Bernadeta pisze…
Najgorszy jest wirus egoizmu i zamknięcia na drugiego człowieka, na relacje, na miłość - odcięcie się od Boga. Tego się obawiam bardziej niż koronawirusa.
Kasia K. pisze…
Na pewno będą zmiany na gorsze i na lepsze.
Paulina pisze…
Zobaczymy co to wszystko przysienie. Moim zdaniem i tak po czasie wszystko wróci do normy. Nie jestem wierząca, nie potrzebuje do tego żeby działać wiary w Boga. Jedyne czego potrzebuje to wiara w siebie i swoje możliwości i na tym staram się bazować.

Popularne posty