Dziennik z epidemii. Dzień drugi.





Jakoś nie przeszkadza mi moja samotność. Polubiłem ją.
Jestem urodzonym intorwertykiem. Moją ulubioną zabawą w dzieciństwie było chodzenie w samotności po wiejskich polach i toczenie wojen z przydrożnymi chwastami.
Czasem myślę, by do niej wrócić i zacząć tak chodzić znowu, ale mógłbym tu dostać mandat za niszczenie zieleni.

Pijąc kawę, myślę, czy widać po mnie mój introwertyzm. Kilka osób z mojego otoczenia go widzi, ale zdecydowana większość uważa mnie za ekstra. Szkoda, że nie wiedzą, jak wiele enrgii kosztuje mnie na codzień bycie z ludźmi, przebywanie z nimi. Ale gdy się nad tym zastanowić, całe nasze życie to właśnie wydatkowanie energii, wyczerpywanie baterii, która - mimo kolejnego naładowania, nie będzie już tak żywotna i wydajna jak wcześniej. Więc cóż tu jest do stracenia?

Żyjąc szykbko, wcale nie zajdziemy dalej, więc może to lepiej, że jesteśmy teraz tacy "w trybie uśpienia", można poczuć mijające sekundy, minuty, przestać narzekać na brak czasu, na bycie zajętym. Teraz czas, który tak marnotrawiłem na bycie w biegu, jest prawdziwym dobrem i warto go dobrze wykorzystać. Ale czy warto uczestniczyć teraz we wszystkich możliwych kursach online, ćwiczyć w wirtualnych siłowniach, uczyć się języków w wirtualnych klasach, itp?

Moim zdaniem to lekka przesada, ten czas został nam podarowany po coś więcej niż tylko po to, by podtrzymać ten sam poziom intensywności życia, ten sam poziom adrenaliny i poczucia wiecznej "zajętości". To nie ma być tylko czas spędzony przed kompem na kursach i przeglądaniu memów; to także czas budowania relacji. Nawet - powiem szczerze - nie chce mi się tego robić z racji mojej natury.  Całkiem mi dobrze idzie mieć innych ludzi gdzieś ... Nie muszę się jednak wcale usprawiedliwiać, doskonale zdaję sobie sprawę, że mam sam spore zaniedbania w stosunku do osób, które kiedyś były ważne i chodzi tu nawet o liczbę osób, wszystkich starych znajomych czy rodzinę. Nie. Jedna, dwie osoby dziennie, którym poświęcisz dziś czas, Danielu. Może jutro będzie to kolejna osoba. Zobaczymy. Aby kogoś dobrze poznać, zrozumieć, nie wystarczy ocenić go i skwitować go po 10 sekundach bycia z nim, a tyle średnio zajmuje to ludziom w dużym mieście. To przykre, ale prawdziwe. Zatem jeśli ktoś odezwie się do Ciebie w tym trudnym czasie, to prawdopodobnie jesteś dla niego/niej ważny. Jeśli nie, nie narzucaj się. Ten świat i tak wystarczająco mocno się nam narzuca. Narzucają się sklepy, organizacje, a nawet pojedynczy ludzie, reklamując się, robiąc z siebie quasi-autorytety, wciskając nam kit za kitem albo mówiąc coś w tak sugestywny sposób, że nie chce się na to patrzeć, ani tego słuchać, nawet, gdy to wszystko prawda.

W ostateczności nie odzywaj się do nikogo, Daniel, jeśli nie będziesz miał ochoty. Wytrzymaj tę ciszę, która wypełnia 99,99% świata, a nawet jeszcze więcej. Ona jest kluczem do jego zrozumienia. Nie pamiętam, kto to powiedział, ale było takie zdanie: kiedy postawisz wyzwanie ciszy i wytrzymasz ją, świat sam przypełznie do Ciebie i wyjawi Ci swoje sekrety. Może to trochę przeinaczyłem, ale coś w tym jest. Nie mam u siebie w mieszkaniu zdjęć z dzieciństwa, ale podejmuję inne wyzwanie i rzucam je światu: zatrzymaj się na chwilę. Wielcem ciekaw, cóż takiego mi powie...

Komentarze

Anonimowy pisze…
"Zatem jeśli ktoś odezwie się do Ciebie w tym trudnym czasie, to prawdopodobnie jesteś dla niego/niej ważny. Jeśli nie, nie narzucaj się." -> ten drugi też może tak pomyśleć: po co mam się narzucać, jak będzie chciał to się odezwie... Może więc warto czasem być tym, kto odzywa się pierwszy?

Popularne posty