Bohater


         


Kim jest bohater? Wiem i pamiętam, kim był bohater eposu i mitu. Zbiorem cech, z których każda zaczynała się od naj. Zbiorem rozmaitych sprawności, które ogniskowały się w jednym ni to boskim, ni ludzkim ciele. Bohaterem był też Jezus, ale był nim nawet ktoś tak zły, jak Hitler. Silna osobowość kojarzona z charakterystycznymi rysami twarzy, głębokim spojrzeniem, lub ponadprzeciętną siłą. Dlaczego bohater nie jest już oglądany z zainteresowaniem w kinie? W teatrze nie budzi emocji? Właśnie - dlaczego przyszło mi na myśl kino, czemu napisałem o teatrze? Odpowiedź stanowić może myśl, którą poddał mi Sándor Márai w eseju o telewizji:


Bohater zszedł ze sceny, a jego miejsce zajął aktor.

              Bohater zszedł ze sceny, bo został pozbawiony tego, co było jego bodaj najważniejszą cechą, był człowiekiem czynu. Bohater grecki po prostu czynił to, co czynił, czynił zgodnie ze swoją wolą i przekonaniem. Znalazłem dziś coś takiego:


Nie  ulega  zatem  wątpliwości  fakt,  iż  tragedia  wyrosła  z  obecnego  w  jej
twórcach poczucia siły. Mogła ona zaistnieć dzięki śmiałemu spojrzeniu w
straszliwość  bytowania,  fascynacji samą  zdolnością  życia,  pomimo  bezwzględnego
proroctwa Sylena oraz świadomości, że jednostkowa ludzka egzystencja wiąże się z
cierpieniem. (M.  Żelazny,  Nietzsche  „Ten  wielki  wzgardziciel”,  Wyd.  Uniwersytetu  Mikołaja
Kopernika, Toruń 2007).


"Człowiek życia codziennego został przeniesiony z widowni na scenę, na której do tej pory przedstawiane były jedynie wydarzenia wielkie." Teraz  za  sprawą  Eurypidesa  sztuka  zaczęła  ukazywać  tylko
męczące,  wierne  naśladowanie  przyrody,  łatwą  do  osądzenia  w  swym  działaniu
„mieszczańską mierność”. (...) Wraz  z  realizacją  tego  chłodnego
scenariusza, rozpoczyna się niechybnie schlebianie gustom publiczności. Widzowie nie
jednoczą się już ze stworzonym przez siebie wyobrażeniem Dionizosa, lecz oglądają
sceniczną grę, tak jak współczesny, o zgrozo, widz ogląda ulubioną telenowelę. "

 M. Żelazny, Nietzsche…, dz. cyt., s. 22.

          Mimesis, aktorstwo, udawanie. Tak Nietsche określa ideę sokratejską w kulturze. Czy Nietsche miał rację? Bohater, który jest twórcą własnych zdarzeń, dokonujący własnych wyborów nagle napotyka publiczność, która śmieje się z niego tak, jak dziś śmieje się z tego, czy innego prezydenta zakładającego kask budowlany w czasie nadzoru stacji metra.... Nie jest już bohaterem, lecz aktorem. Publiczność nienawidzi autentyzmu, akceptuje tylko spektakl i role. Gra staje się trudnym przymusem, a maska czasem świetnie dopasowana do twarzy zaczyna paraliżować resztki ludzkiej naturalności.

         W takich chwilach  przypomina mi się Disneyland Dygata i refleksje bohatera na temat kina, kiedy pisze o tym, że czuje się jakby to wszystko dział się na filmie. Wiele racji ma Nietsche, nie mogę mu odmówić woli i aktywności. Z pozoru wszystko nawet pasuje mi w jego stylu myślenia, przecież sam pisze w moim blogu o afirmacji życia, radości i miłości. Ja także jestem świadomy zniewolenia, jakim jest odgrywanie roli. Zniewolenia, którego nie potrafi dziś dostrzec większość ludzi i przez to cierpią. Czy mogę zaakceptować zatem Nietschego. Jest jednak problem.

       Dla niego życie płynie, bo płynie. Jest bezradny wobec pytania: po co? Pytania, które człowiek stawia sobie kilkadziesiąt razy dziennie. Czy piewca tragedii w stylu Edypa, czy Antygony zadał sobie pytanie, co czuli bohaterowie złapani w pułapkę sprzeczności? Afirmacja życia i błędów prowadząca w ślepą uliczkę Makbeta pędzącego za własną żądzą władzy jest w oczach Nietschego poezją i przykładem brania losu w swoje ręce. A dla mnie? Podziwiam ryzyko szekspirowskiego bohatera, ale nie wybieram jego losu. Umiem zadawać pytanie: po co, o które to pytanie była uboższa świadomość Nietschego.



Ideał demokracji, pomieszanie stylów i próba ugruntowania wartości w naukach
historycznych sprawiają, że odstający od przyjętego modelu człowieka indywidualiści
czasów nowoczesnych  zaczynają pogrążać się w podkopującym życie relatywizmie.
Sztuka  prawdziwa  wyrodnieje,  zaczyna  być  sublimacją  słabości,  wyjałowienia  i
„zblazowania” [WC, s. 47].
Artysta upadły nie potrafi już stworzyć i afirmować wartości, które nadałyby
sens jego istnieniu. Pragmatyczny świat jawi się mu jako wrogi i okrutny, pęknięcie na
linii człowiek – świat poszerza się. Décadent interioryzuje wrogie nastawienie wobec
świata, pozostając jednocześnie nadwrażliwym na bodźce otrzymywane „z zewnątrz”.
Znużenie powodowane wyjaławiającą myślą o monotonii pragmatycznego życia
wyrażane  jest  w  „nadmiernym  podrażnieniu  sił  nerwowych”,  w  przeduchowieniu
zmierzającym do samozatracenia. Człowiek nowoczesny cierpi z powodu nadmiernej
ilości  wrażeń,  staje  się  neurotykiem. Reakcją  obronną  neurotyka  jest  chęć
odizolowania, wyobcowania, znieczulenia zmysłów.
Kultura czasów pragmatycznych  przekształca się w kulturę,  której zadaniem
stają się wypoczynek i powszechna rozrywka. Przybiera ona kształt kultury masowej, w
brutalny sposób pobudzającej znużone zmysły przeciętnego obywatela.
Pragmatyzm  nie  dostarcza  bodźców  prowokujących  chęci  wspinania  się  ku
artyzmowi. Jednostajność wytwarza w rozpaczliwie znużonej duszy reakcję w postaci
pragnienia „pełnej zmian bezczynności” [WR, s. 217]. Życie artystów zaczyna wyrażać
smutek  i  cierpienie  przerywane  jedynie  nagłymi  przypływami  zapału.  Niczym
nietzscheańska kobieta, twórca przepełniony jest złością wobec wszystkich męskich
duchów. Pozostaje jednak bierny i znużony, nie potrafi podjąć decyzji, zasłaniając się
przy tym maską „obiektywizmu” [ZB, Wędrówki nie na czasie, § 3].
Warunkiem wstępnym  dla artysty upadłego jest upojenie, którego istotą jest
poczucie  wzmożenia  sił.  To  złudne  poczucie  przyczynia  się  do  wyczerpywania,
wyjałowienia tematów, o których ten prawi [ZB,  Wędrówki nie na czasie,  § 8, § 9].
Prowadzi to – podobnie jak w przypadku ascety – do zanegowania wartości życia.
Nicość woli zwycięża wolę nicości, décadent zwraca się przeciwko siłom reaktywnym.
Pragnie zniszczyć  siebie, zniszczyć  aktywnie.  Pragnienie to jest jednak nadzieją na
zaistnienie  człowieka, chcącego zniknąć –  pierwszego, który dopełniając nihilizm, da
szansę na jego pokonanie

.
Rację ma Nietsche, rzeczywiście nie ma siły bez wolnego ducha. Nie ma życia bez woli mocy. Jeżeli mam wizję życia, to potrzebuję się realizować w pełni, szczerze, autentycznie w prawdziwy sposób. Jestem autentyczny i z moją filozofią życia, nawet nieco inwertyczną wobec ateizmu i nietscheańskiej filozofii nadczłowieczej samorealizacji. Czy Nietsche nie widzi, że ten jego witalny pęd ku spełnieniu się to nic innego jak bezmyślny naturalizm rzekomo silnych jednostek, a tak naprawdę próba powrotu do natury, rozbuchanej dionizyjsko, ale niekomunikowalnej w języku wartości. Niekomunikowalnej w żadnym języku, bo język to sieć metafizycznych pojęć, oparta na binarnych opozycjach. Artysta odrzutek, w swojej samotni, bez języka malujący obrazy? To ma być nadczłowiek? A może jaskiniowiec każący zabić sąsiednią wioskę, czy Hitler każący zabić całą nację z mocno twórczych pobudek?  Czy o nadludzie? Nie, bo żadna forma zacofania duchowego człowieka nie może być formą wolności. Ani bohater kafkowskiego procesu zagubiony w labiryncie urzędniczym, ani Król Edyp pokiereszowany przez los nie są postaciami afirmatywnymi. Są jak biedne zwierzęta zaszczute przez los i własne położenie.

Kiedyś w świetlicy w szkole podstawowej grałem w grę, jakaś atrapa gier komputerowych, gdzie jeździło się samochodzikiem po trasie. Po prostu rozwijał się papierowa taśma, a uczepionym na plastikowym bolczyku samochodzikiem po prostu się sterowało w lewo, lub prawo. Raz chciałem skręcić w prawo, znaki nie zabraniały. Ale plansza skrętu w prawo nie istniała. Czułem się rozgoryczony i nawet wyobrażałem sobie, że na pewno coś ciekawego było po prawej stronie, w którą nie dało się skręcić. Nie potrzebowałem niczego udowadniać, po prostu wiedziałem, że przyjdą kiedyś gry o nieskończonym polu. To była moja wola czynu, czułem protest aktora. Wtedy poznałem improwizację.  Jestem gotowy, by nie być już dłużej aktorem i zostać bohaterem.





Komentarze

Popularne posty